Mikołaj Ryng, Odnaleźć zaginione

Mamy  rok 776 przed naszą erą.  Każdy z nas chyba wie, co oznacza ta data.  Starożytna Grecja przygotowuje się do igrzysk olimpijskich. Nadchodzi upragnione święto, które jednoczy całą Helladę - czas pokoju, zawieszenia broni. I rzecz najważniejsza dla każdego -  mianowicie idea zwycięstwa i rywalizacji. Do tego nagroda, o której każdy marzy - wieniec oliwny z sanktuarium Zeusa.
Co takiego wspaniałego jest w tym święcie, które przejmuje cały świat? Co doprowadziło do przetrwania idei olimpijskiej aż do dnia dzisiejszego?
Odpowiedź jest oczywista. To pragnienie zwycięstwa, dążenie do chwały. Tkwi ono w każdym z nas. Według św. Augustyna „dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą.” Za każdym razem, gdy sobie przypominam te słowa, zaczynam dostrzegać cały trud, poświęcenie, marzenia i sny o wielkości olimpijczyków.
Widzę ich rywalizację, zaciekłe spojrzenia oraz radość, jaka im towarzyszy, kiedy zdobywają laury.  Czuję się inaczej, z większym przekonaniem trwam w tej chwili razem z nimi, w  chwili, kiedy przekraczają granice swoich możliwości niczym bogowie, herosi, triumfują, są przepełnieni szczęściem. Nie ma się więc co dziwić temu, że igrzyska zostały już pod koniec XIX wieku wznowione. Miejscem pierwszej nowożytnej olimpiady były Ateny (1896r.). Pomysłodawca tego przedsięwzięcia to baron Pierre de Coubertin, zafascynowany starożytną ideą, dostrzegający w niej szansę na zbliżenie młodzieży różnych narodów na poziomie sportu.
Sama myśl, jak i wykonanie były  piękne. Idea olimpijska w starożytnej Grecji miała swoje miejsce w kulturze wychowania, zakładała pełny i harmonijny, intelektualny i moralny rozwój świadomości swej panhelleńskiej tożsamości. Ideę tę próbowali przejąć twórcy nowożytnych igrzysk. Jej aktualność jest przecież wciąż żywa i niezmienna, a jak powiedział Jan Sztaundynger:„ukochanie ideałów rozwija się najbardziej tam, gdzie nie są one jeszcze ucieleśnione”. Istotnie w założeniach olimpizm jest czymś pięknym i wzniosłym, ma jednoczyć, co przedstawia nawet sama flaga - pięć kolorowych kół, połączonych ze sobą i symbolizujących unię sportowców pięciu kontynentów.
Jednak nasuwa się pytanie, czy również dzisiaj ta idea jest kultywowana? Czy to nadal piękne i podniosłe wydarzenie, którym zachwycał się starożytny świat? Moim zdaniem niestety tak nie jest… pomimo tego że wciąż śledzę sportowe zmagania moich faworytów i widzę ten sam blask oczu, tę samą wolę walki i chęć wygranej, to mam pewne obawy, czy rzeczywiście właściwie zinterpretowaliśmy starożytną tradycję.
Na pierwszy plan wciąż wysuwa się czysta i piękna idea wygranej, ale później to się zmienia, pęka niczym mydlana bańka. Pojawiają się wielkie neony i napisy, reklamujące sponsorów, komercja na niewyobrażalnie wielką skalę. Zaczynają się tylko liczyć ogromne pieniądze, w których gdzieś zatonęła doskonała idea. „Środki masowego przekazu są zabawką w rękach bogaczy. I bogacze używają jej w celu dodatkowego wzbogacenia się -  jak twierdzi Ryszard Kapuściński. Czy rzeczywiście o to chodziło twórcom igrzysk z czasów starożytnych, czy w taki sposób wyobrażali sobie to przedsięwzięcie? Jak powiedział Gustaw Flaubert „idea rodzi się z formy” i forma ta jest doskonała, nie zawsze jednak da się wszystko w równie idealny sposób wcielić w życie… niestety. Mój smutek pogłębia jeszcze brak pewności, które z tych osób, stojących przed wielomilionową publicznością, robią to dla pasji, a nie dla pieniędzy. Czy pozostał jeszcze ktoś taki , kto angażuje się w sport na poziomie olimpijskim, by realizować marzenia, a nie szukać sponsora? To już nie jest to, co kiedyś… w starożytnej Grecji.
 Nasza wizja olimpizmu jest już nieco inna, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest gorsza. Wielka idea została przyćmiona przez komercyjny, olimpijski zgiełk, przez wielkie pieniądze, których trudno nie  dostrzec podczas igrzysk. Dlaczego współczesny olimpijczyk stał się „chodzącą reklamą” z masą  emblematów firm umieszczonych na dzianinie poliestrowej z mikro nacięciami?  Czy rzeczywiście taka osoba rywalizuje dla spełnienia swych marzeń i dla zdrowia, czy też dla pieniędzy? Przygnębiają także liczne afery dopingowe. Sportowcy w wielu wypadkach oszukują, ich postrzeganie rywalizacji jest często chore, skoro sięgają po różne środki, mające spowodować osiągnięcie przez nich lepszej formy.
Mogę się zgodzić ze słowami: „Prawdziwy sport nie ma nic wspólnego z fair-play. Jest pełen nienawiści, zazdrości, chełpliwości, obojętności wobec każdej zasady i sadystycznej rozkoszy na widok przemocy: innymi słowy, jest wojną bez strzelaniny. (George Orwell). To nie jest rywalizacja, która integruje ludzi, która ma wyzwolić pozytywne uczucia i dobre emocje. To rywalizacja, która przypomina „wyścig szczurów”, znany z innych dziedzin naszego życia, choćby pracy, szkoły czy też polityki. Człowiek przestaje się liczyć, jest trybikiem w wielkiej, opętanej materializmem machinie, która zniewala go komercją, pieniędzmi oraz nieetycznymi sposobami walki. Czym wtedy staje się zwycięstwo? Czym jest satysfakcja w takiej sytuacji? Czy może ona istnieć w warunkach, które odbiegają od tych starożytnych?
Kolejnym problemem są ciągłe wojny, konflikty, zamieszki, których nie potrafimy powstrzymać na czas igrzysk. Żywym tego przykładem była choćby sytuacja na Ukrainie, która zbiegła się z zimowymi igrzyskami. Także II wojna światowa spowodowała zawieszenie igrzysk. Mieliśmy tu do czynienia z paradoksem w porównaniu z tradycją, która nakazywała postępować zupełnie odwrotnie. Olimpiada w 1936 roku w Berlinie była demonstracją hitlerowskiego nazizmu, zamiast idei jedności pojawiły się nienawiść i szowinizm. Z igrzysk wycofały się USA i 55 innych państw na znak protestu przeciw niemieckiej inwazji. Także podczas igrzysk w Monachium w 1972 r.  terroryści palestyńscy porwali i zamordowali sportowców izraelskich. Są to tylko pojedyncze przypadki świadczące o niedoskonałości interpretacji olimpijskiej idei przez człowieka  XX wieku, który ponad jedność stawia własne interesy. I w tym względzie starożytni twórcy igrzysk okazali się dla nas niedoścignionymi wzorcami, których możemy tylko podziwiać.
Widocznie człowiek w dzisiejszych czasach jest za mały na tak wielkie wymagania, jakie postawili mu starożytni przodkowie. Całe życie skupia się na pieniądzach i reklamie, ludzie nie chodzą już do pracy z przyjemnością, by się realizować, tylko po to, by zarobić i przeżyć „od pierwszego do pierwszego”. Z racji tego, że sport także jest elementem naszego życia, również jego świat boryka się z tym problemem. W takim świecie rodzi się coraz więcej nienawiści.  Jak często zachowanie fanów wpływa na negatywny odbiór  sportowców, ich dyscypliny. Pseudokibice drużyn piłkarskich są pełni agresji, dla wielu z nich kolejny mecz  ukochanej drużyny to okazja do wyrażania swej nienawiści i prymitywizmu. Sport ma nas łączyć, nie dzielić, umacniać więzi. Współczesne zachowania utwierdzają jednak w przekonaniu, że człowiek po prostu nie dorósł do rywalizacji opartej na zasadach fair-play, nie dorósł do olimpijskich idei. Warto się postarać o to, aby współczesna idea olimpijska nabrała nowego wydźwięku, nowego wymiaru. Nie zapominajmy, że sport powinien być wartością samą w sobie, sferą, w której dominuje zdrowa rywalizacja, tolerancja i pozytywne uczucia.
Mikołaj Ryng

Źródło zdjęcia: http://www.flickr.com/photos/93727562@N00/7861970390/

Komentarze

Popularne posty