Laura Leszko: Gra się jeszcze nie skończyła. Dungeons & Dragons znowu na topie

 

    

https://www.flickr.com/photos/davipsilva/7322554338

    Grupa ludzi siedzi razem i w ekscytacji rozprawia o tym, jak walczą ze smokami i pokonują lochy. Banda świrów? Sesja w psychiatryku? Tu was zaskoczę, bo wcale nie! Oto ponownie podbijający serca gatunek gier: gry fabularne!

    Gry planszowe zna każdy bez wyjątku. Ja osobiście nie tylko je znam, ale i kocham całym sercem. Od zawsze byłam tym typem dzieciaka, który wymuszał na wszystkich przyłączenie się do gry, a nawet (co może wliczałoby mnie do bandy świrów z nagłówka) grałam sama ze sobą, gdy nie było kogo zaciągnąć. Były to jednak planszówki typu Scrabble, Monopoly, Rummikub. Wiecie, tak typowo: plansza, pionki, kostka, karty.

    Mam jednak dość mocne przeczucie, że właśnie tego słowa "typowo" nie znosili Ernest Gary Gygax i David Arneson, którzy w roku 1974  zrezygnowali z połowy tych akcesoriów, wydając grę opierającą się na podręczniku (bo najwyraźniej jest tak długi, że do nazwania instrukcją się już nie nadawał) i zestawie kości. Swój pomysł zaczerpnęli z gier o tematyce wojennej typu Warcraft, dość szybko zdając sobie sprawę, że dodanie wątków fantastycznych wzniesie grę na kolejny poziom popularności, a im przyniesie ogromny sukces. Tak oto powstało pierwsze wydanie Dungeons & Dragons, a razem z nim nowe kryterium gier fabularnych, jakim jest role play. W dość dużym skrócie, ale jednak oddając praktycznie w całości specyfikę gry, polega ona na wcielaniu się w wykreowane przez siebie postacie i mierzeniu się z (och, ależ to zaskakujące) wymyślanymi przez prowadzącego grę przygodami.

    Gra dawniej cieszyła się dość sporą popularnością (szczególnie w USA), lecz z roku na rok zanikała w pamięci społeczeństwa, aż do takiego poziomu, że prawie nikt nie zdawał sobie sprawy z jej istnienia. No... aż do teraz.

    Jak się okazuje, ludzie w erze pandemii dla rozrywki i okazji do rozmowy z innym człowiekiem dokopią się nawet do czegoś tak odeszłego w niepamięć jak D&D (trzeba uważać, bo jeszcze jedna taka sytuacja - odpukać! - a zaczniemy na nowo grać w kapsle i zamiast przy stole z podręcznikami D&D, siedzieć będziemy na piachu z patykami do rysowania torów). Od tamtego momentu jej popularność cały czas rośnie i w ten sposób odnajdujemy się w punkcie, w którym spotkania na sesje (bo taką szumną nazwę na to wymyślono) można znaleźć nawet na Facebookowych wydarzeniach i nie jest to wcale żadną rzadkością.

    W tej odrodzonej fali entuzjazmu można dostrzec nie tylko nostalgię, ale także głód wspólnej, kreatywnej rozrywki. To, co kiedyś uznawano za dziwne i dziecinne, staje się teraz źródłem radości oraz wspólnych przeżyć. Gry fabularne nie tylko wracają do łask, ale także łączą ludzi w fascynujących, fantastycznych światach.

    Spodobało się? Super! Muszę was teraz jednak trochę zasmucić, bo super wielkie są też schody, które trzeba pokonać, żeby zacząć. Co zaskakujące, nie mówię tutaj o przebrnięciu przez wielką księgę instrukcji (bo nikt tak naprawdę tego nie robi, jest to trochę jak w Uno, zasady wymyśla ten o największej umiejętności perswazji), ale o przełamaniu się psychicznie, a mianowicie pokonaniu bariery pt. "Nie, no, co ty, nie będę się wygłupiać". Tutaj taka mała rada: nie zaczynajcie grać w grupie początkujących, lecz wbijcie się na sesję do doświadczonych graczy. Wpadając między wrony, zaczniecie krakać jak i one, zapominając o tym, że wcześniej wydawało się wam to głupie tak się wczuwać w wymyśloną postać w wymyślonej rzeczywistości.

    Wnioski? Gry fabularne wracają do łask, zdobywając nowych entuzjastów. Pomimo pozornego skomplikowania warto przełamać bariery i dołączyć do zabawy. Przygoda czeka na tych, którzy odważą się wcielić w swoje wyimaginowane postacie i odkryć magiczny świat Dungeons & Dragons. W końcu, w obliczu codzienności i rutyny, wspólna przygoda przy stole może stanowić wyjątkową odskocznię i źródło radości. To co? Do zobaczenia na sesji!

Laura Leszko (3A)

Komentarze

Popularne posty